sobota, 26 maja 2018

Niby-recenzja #12 "KOBIETA W OKNIE" A.J. Finn




    Tytuł: "Kobieta w oknie"
    Tytuł oryginalny: "The woman in the window"
    Tom: -
    Cykl: -
    Autor: A. J. Finn
    Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
    Wydawnictwo: W.A.B
    Rok wydania: 2018
    Wydanie polskie: 31 stycznia 2018
    Liczba stron: 414

 Cześć!
   Siadając do lektury tej książki po raz pierwszy (nie, nie przeczytałam jej kilka razy, tak mi się po prostu napisało) spodziewałam się czegoś... no cóż, dobrego. Przecież to, że już przed oficjalną premierą prawa do tłumaczenia sprzedano do 40 krajów o czymś świadczy, prawda?

   "Czy zawsze można wierzyć własnym oczom? Anna Fox straciła wszystko: szczęśliwą rodzinę, pracę oraz zdrowie. Od miesięcy nie postawiła stopy za progiem domu. Całe dnie spędza w Internecie, przed telewizorem lub szpiegując sąsiadów za pomocą aparatu fotograficznego. Pozbawiona własnego życia coraz bardziej zaczyna przeżywać cudze… Najwięcej uwagi poświęca Russellom, rodzinie nowej w tej okolicy i tak podobnej do tej, którą jeszcze niedawno sama miała. Jednak pewnej nocy widzi coś, czego nie powinna oglądać. Jej świat się rozpada, a na jaw wychodzą szokujące sekrety. Co jest prawdą, a co zmyśleniem? Kto jest w niebezpieczeństwie, a kto panuje nad sytuacją"

    Zacznę trochę inaczej niż zwykle, bo od fabuły. Na pierwszy rzut oka wydawała mi się interesująca, dlatego w ogóle postanowiłam poprosić o nią wydawnictwo.
   Na początku było w miarę znośnie, bo autor wprowadzał nas w opowieść, jednak później zaczęła się nie tyle tragedia (tak mam napisane w notatkach), a zrobiło się po prostu strasznie nudno. Książka wręcz niemiłosiernie mi się dłużyła, w pewnym momencie miałam nawet dość samego patrzenia na nią. Nie zrozumcie mnie źle, bo zaraz wszystko wyjaśnię. Cierpliwości.
   Główną bohaterką "Kobiety w oknie" jest kobieta w oknie - dosłownie. Doktor Anna Fox cierpi na agorafobię czyli po ludzku mówiąc, lęk przed otwartą przestrzenią, do tego stopnia, że bohaterka przez rok nie wychodziła z domu - nie potrafiła wyjść do ogrodu czy poddasze nie wspominając o spacerze do sklepu. Mieszka sama, ponieważ mąż i córka odeszli, pije wino i ogląda klasykę filmu.
   Szczerze mówiąc, to nawet ją polubiłam - na początku. Z biegiem czasu jej alkoholizm zaczął mnie nużyć, bo nie cierpię tego wątku (aż mi się przypomniała "Dziewczyna z pociągu" - kto wie, ten wie). Mimo wszystko, Anna nie była złą postacią, bo pomagała ludziom z tą samą chorobą, która dotknęła też ją. Jednak trochę mnie irytowała.
   Kolejnymi postaciami, o których wspomnę jest rodzina Russelów, nowych sąsiadów Fox - Jane, Alistar i Ethan. Wszyscy troje są od siebie zupełnie inni. Jane - przyjazna i otwarta; Alistar - no cóż, wywarł na mnie dosyć ciekawe wrażenie, bo jak pewnie zauważyliście lubię wredne postaci. Właśnie taki był Russel - wredny i irytujący. Natomiast Ethan wydawał mi się zupełnie normalnym dzieciakiem (wiem jak to brzmi, bo przecież sama mam 18 lat, ale tak go odebrałam), nieszkodliwym na pozór, bo moje serce skradł na ostatnich stronach "Kobiety...". Nie powiem o co chodzi, oczywiście, zachęcam żebyście sami się przekonali.

   Jak już wspomniałam książka mnie męczyła. Do 67 rozdziału (sprawdziłam, bo dokładnie pamiętam ten moment) jedynymi fragmentami, które mi się podobały były te, w których Anna opowiadała o przeszłości. Jednak kiedy nadszedł rozdział o numerze 67 A. J. Finn coś zrobił, nie wiem co, ale powieść zaczęła mnie wciągać - bardzo. Możecie pomyśleć, że to trochę późno, bo książka zawiera ich aż 100, ale te 33 rozdziały uratowały tę historię w moich oczach. Siedziałam jak na szpilkach czekając na zakończenie i będąc ciekawa jak to wszystko się rozwiąże. Nie zawiodłam się, o nie, bo finał był iście zaskakujący.

   Podsumowując. O "Kobiecie w oknie" muszę powiedzieć - zaskakujący thriller, jednak musicie mieć sporo cierpliwości żeby do niego dotrzeć. Widać, że autor poświęcił powieści sporo czasu, bo moim zdaniem, jest dopracowana. Nie jest "nieodkładalna" jak napisał Stephen King (swoją drogą, ciekawe czy przeczytał tę książkę, bo jakoś wątpię) ani "prawdziwie fenomenalnym debiutem" (ode mnie na to miano zasługuje tylko i wyłącznie "Grzech" Maxa Czoryja). Jest ciekawym thrillerem psychologicznym, mimo tej ogromnej nudy przez większą część. Ale jeśli jeszcze jej nie czytaliście to dajcie jej szansę, bo opinie są bardzo różne, więc może akurat Wam przypadnie do gustu.

Moja ocena: 6/10

Za powieść dziękuję:

Podobny obraz



6 komentarzy:

  1. Mam w planach tę książkę, jestem jej ciekawa.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dużo dobrych opinii słyszalam i jestem bardzo ciekawa, na pewno nie ominę tego tytułu, bo sądzę, że raczej mi się spodoba.
    pozdrawiam
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twoje recenzję, mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej. Dawno nie byłam na twoim blogu więc super <3
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    https://okularnicaczyta.blogspot.com/2018/05/czy-ktos-kto-sprzedawa-marzenia-innym.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja recenzja mnie bardzo zaciekawiła i jestem pewna, że sięgnę po tę oto książkę. Do tej pory na swoim koncie mam przeczytany tylko jeden thriller psychologiczny "Bad Mommy". Będę musiała nadrobić braki w tymże gatunku.
    Pozdrawiam ^^
    http://littlebookworm27.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Co prawda nie mój typ książek, ale mam ochotę się skusić :)

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń
  6. Te bardzo popularne thrillery prawie zawsze sprawiają mi zawód. Są przereklamowane i oczekuję od nich, że zasłużyły na tytuł bestsellera. A rzeczywistość jest taka, że podobają się ludziom, bo są dostosowane do każdego, czyli do nikogo.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia