Tytuł: "Gwiazdy, które spłonęły"
Tytuł oryginalny: "What Burns Away"
Autor: Melissa Falcon Field
Wydawnictwo: Kobiece
Rok wydania: 2015
Rok wydania w Polsce: 2017
Liczba stron: 358
Cześć,
dzisiaj po dość długiej przerwie, przychodzę do Was z nową recenzją już nie polskiej, lecz amerykańskiej książki. Cieszycie się?
"Claire jest dobrą żoną i matką, która poświęciła wymarzoną karierę naukową dla rodziny. Jej małżeństwo nie przypomina jednak romantycznej bajki, a monotonia codziennego życia sprawia, że kobieta czuje się zagubiona i samotna.
Pewnego dnia Claire odbiera na Facebooku wiadomość od Deana - swojej pierwszej wielkiej miłości. Wkrótce ulega pokusie internetowego romansu. Kobieta jeszcze nie wie, że uczucie, które stopniowo rozpala w niej ukochany z młodości, będzie miało swoją cenę. Czy Claire posunie się o krok za daleko i zaryzykuje szczęście najbliższych?"
Czasem tak jest, jakąś książkę pokochamy, inną znienawidzimy, będzie nam obojętna, bądź nie będziemy wiedzieli co o niej myśleć. Są przecież książki lepsze i gorsze, prawda? Tę zdecydowanie zaliczam do tych gorszych. Nie twierdzę, że była zła. Oczywiście, że nie, jednak przewidywalna i nudna już tak. Przykro mi jest to pisać, ale tak było. Momentami miałam ochotę rzucić ją w kąt i przeczytać coś innego (tak, jak radziła mi moja internetowa przyjaciółka). Niestety należę do osób, które jeśli zaczną czytać, to muszą skończyć. Nie wiem czy wychodzi mi to na dobre, czy raczej nie. Wracając... "Gwiazdy..." wydawały się dość ciekawą powieścią, miałam szczerą nadzieję, że przypadną mi do gustu i choć raz będę mogła powiedzieć: "Ten gatunek naprawdę mi się podoba!". Niestety, nie tym razem.
Główna bohaterka, Claire Spruce praktycznie od razu nie przypadła mi do gustu, w miarę rozwoju fabuły nie lubiłam jej jeszcze bardziej. Strasznie irytowała mnie swoim zachowaniem. Niby była tak bardzo nieszczęśliwa i samotna, ale zamiast porozmawiać ze swoim mężem, zmusić go, by posłuchał jak bardzo jej go brakuje, to Claire wolała zamknąć się w sobie i cierpieć w samotności, a w końcu zrobić to, co zrobiła.
Kolejni bohaterowie bardziej przypadli mi go gustu, jednakże aż tak ich nie polubiłam, by wychwalać to jak świetnie zostali wykreowani i tak dalej. Fajną postacią był ojciec Claire. Bardzo kochał swoje córki (naszą główną bohaterkę i jej siostrę Karę), i właśnie tym zachowaniem spowodował że zapałałam do niego lekką sympatią.
W książce trochę brakowało mi kilku elementów. Na przykład fajnie byłoby gdyby autorka wprowadziła jakiś rozdział na opis emocji Milesa czy Deana. Byłoby to na pewno ciekawsze niż cały czas opisywanie uczuć głównej bohaterki. Naprawdę. W kółko opisywane uczucia, przeplatane z wspomnieniami Claire w pewnym momencie zaczęły mnie drażnić i stały się nudne. Gdyby autorka opisała co czuli mąż i kochanek głównej bohaterki czytelnik mógłby się dowiedzieć kilku ciekawych rzeczy np. czy Dean naprawdę kochał Claire, albo czy dla Milesa praca naprawdę była aż tak ważna.
Ale żeby nie było tak negatywnie to mam jeden plus. Jeden, jedyny, który znalazłam. Podobało mi się to, jak autorka zmieniła Milesa pod koniec książki. Dosłownie kilka stron przed zakończeniem, napisała coś ciekawego, ale.... mogła to jeszcze trochę pociągnąć. No cóż, nie zrobiła tego, ale i tak nie było źle.
Co do zakończenia to czegoś mi w nim brakowało, jednak z drugiej strony strasznie cieszyłam się, że skończyłam tę książkę. Męczyłam ją przez prawie 2 tygodnie, ale koniec końców przeżyłam i skończyłam czytać.
Reasumując. Książka moim zdaniem miała ciekawy pomysł, który nie został wykorzystany. Do połowy łudziłam się, że coś jeszcze się stanie i zaskoczy mnie. Niestety. Pierwszy raz nie mam pojęcia komu mogłabym polecić tę powieść. Jeśli Cię zainteresowała, to sięgaj. Ja już nie wrócę do tej książki.
Moja ocena: 4/10
Za egzemplarz dziękuję:
Jestem ciekawa jakie na mnie wrażenie wywrze ta książka.
OdpowiedzUsuńNie brzmi zachęcająco ale ciekawi mnie trochę 🤗
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, chociaż szkoda, że główna bohaterka nie przypadła Ci do gustu :*
OdpowiedzUsuńhttp://luxwell99.blogspot.com/
Oho, widzę, że nie warto sięgać. Fabuła raczej nie przekonuję, więc nie będę próbować.
OdpowiedzUsuńCzytałam "Gwiazdy, które spłonęły" i też nie przypadła mi do gustu. Pomysł na fabułę dobry, ale potencjał zmarnowany. Do tego durna główna bohaterka, która zamiast porozmawiać z mężem woli tego nie robić i jojczeć na niego jaki to on zły. Zresztą reszta bohaterów też nie była lepsza :D Dla mnie to klapa.
OdpowiedzUsuńEwelina z redgilbooks,blogspot.com
Fabuła mnie jakoś nie przekonała. Nic dla mnie. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńpasjeweroniki.blogspot.com
instagram
UUu ale niska ocena. Był moment że strasznie chciałam zabrać się za tą książkę i nie skłamię jeśli powiem że spory udział w tym miała piękna okładka. Ale im dalej w las tym częściej trafiałam na negatywne recenzje tej książki i mój entuzjazm odrobinę opadł - szkoda. Książka miałą potencjał.
OdpowiedzUsuńOjej, ale słabiutka ocena :o Szkoda, że straciłaś tyle czasu na jej czytanie :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :* Dolina Książek
Szkoda, bo z opisu zapowaida siębardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńKinga
Wydawała się bardzo ciekawa,ale po twojej recenzji chyba nie będę marnowała na nią czasu. Pozdrawiam cieplutko https://ksiazkialeksandry.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńStrasznie niska ocena! Ja jestem ciekawa jaka moja będzie, bo dzisiaj się okazało, że wygrałam ją w rozdaniu. Więc na pewno dam tej książce szanse :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
books-hoolic.blogspot.com
Ojoj, trafia na czarną listę po Twojej recenzji :D
OdpowiedzUsuń